Problemy z grą Tymoteusza Puchacza? Niektórzy z czołowych piłkarzy kadry też tak zaczynali
Tymoteusz Puchacz po transferze do Unionu Berlin jeszcze nie zadebiutował w Bundeslidze, mimo że od startu rozgrywek minęły już dwa miesiące. Boczny obrońca jednak otrzymuje kolejne powołania od Paulo Sousy. Ba! Nawet wychodzi w podstawowym składzie w meczu z Anglią. To w połączeniu z brakiem gry w najważniejszych meczach drużyny z Berlina budzi pewien niepokój, choć niekoniecznie jest czym się martwić.
-
Tymoteusz Puchacz wciąż nie zadebiutował na poziomie Bundesligi
-
Mimo to piłkarz jest ważną postacią w kadrze Paulo Sousy
-
"Puszka" nie powinien jednak się martwić, bo otrzymuje kolejne szanse w LKE
-
Na dodatek niektórzy z obecnych kadrowiczów mieli podobny start za granicą
Tymoteusz Puchacz latem tego roku zamienił Lecha Poznań na Union Berlin, a polski klub otrzymał za niego kwotę 2,5 mln euro. W kraju 22-latek był postacią wyróżniającą się na tle ekstraklasowiczów. W Niemczech jest już zupełnie odwrotnie, bo jak na razie wychowanek „Kolejorza” mówiąc delikatnie, wtopił się w tłum.
Od 14 sierpnia „Puszce” nie udało się zadebiutować na poziomie Bundesligi, mimo że dwukrotnie znajdował się w kadrze meczowej. Za nami już siedem kolejek ligi niemieckiej, ale na razie Puchacz gra tylko w Lidze Konferencji Europy i tam na ten moment nie ominął żadnego spotkania. W czterech meczach uzbierał 244 minuty na 360 możliwych. Jednak uwagę polskiego kibica bardziej przykuwa brak występu w Bundeslidze.
Dlaczego Tymoteusz Puchacza nie gra w Bundeslidze?
Okazuje się, że jak każdy piłkarz po wyjeździe z Polski, Tymoteusz Puchacz ma pewne braki. To stosunkowo złożona sprawa, która łączy obszar taktyczny i fizyczny. Obrońca miewa bowiem kłopoty z odpowiednim ustawieniem, z grą w defensywie. W tej kwestii ma najwięcej do poprawy, a jego szkoleniowiec, czyli Urs Fischer pod tym względem jest wyjątkowo skrupulatny. Jeśli 22-latek rozwinie się pod względem taktycznym, to znacząco przybliży się do gry w Bundeslidze.
W sferze fizycznej najbardziej chodzi o wytrzymałość i umiejętne rozdysponowanie sił. Co ciekawe, Puchacz pracuje nad tym... w Poznaniu, pod okiem Piotra Kurka, trenera motorycznego, z którym na stałe współpracują Jan Bednarek, Tomasz Kędziora, Krzysztof Piątek, Karol Linetty, Patryk Klimala, Jakub Moder, Bartosz Bereszyński, czy Kamil Jóźwiak. Piłkarz Unionu ma dynamiczny styl gry, dużo biega, bardzo angażuje się w wydarzenia na boisku i nierzadko w drugiej połowie opada z sił. To jest element, który trener Fischer również dostrzega i który jeszcze bardziej oddala zawodnika od pierwszego składu.
Bednarek, Drągowski, Walukiewicz. Oni też mieli trudny start
Polscy piłkarze, wyjeżdżając za granicę, miewają trudne początki, dlatego Tymoteusz Puchacz nie jest wyjątkiem. Wystarczy niedaleko sięgnąć pamięcią, bo raptem parę lat do tyłu, aby przypomnieć sobie, jakie kłopoty z wywalczeniem miejsca w składzie nowego zagranicznego klubu mieli obecni reprezentanci Polski.
Pierwszym z takich piłkarzy był choćby Jan Bednarek, czyli notabene kolejny wychowanek Lecha Poznań. W 2017 roku Southampton zapłacił za ówczesnego 21-latka 6 mln euro, czyli znacznie więcej niż Union Berlin za Puchacza. Mimo to stoper bardzo długo czekał na swoją szansę w Premier League. Początkowo grał jedynie w rezerwach i Pucharze Ligi, a i tam nie zawsze pojawiał się na boisku. Summa summarum Bednarek po raz pierwszy w angielskiej ekstraklasie zagrał po ponad ośmiu miesiącach od przejścia do „Świętych”. Polak wyśmienicie przywitał się z brytyjskim futbolem, bo od razu strzelił gola, ale jego zespół i tak przegrał z Chelsea 2:3. Teraz stoper jest jednym z fundamentalnych zawodników brytyjskiej drużyny.
Prawdziwą gehennę po przejściu do AFC Fiorentiny przeżył za to Bartłomiej Drągowski. Bramkarz został wykupiony przez „Violę” z Jagiellonii Białystok za 2,5 mln euro. Fakt, pozycja bramkarza jest specyficzna, a „Drążek” miał wtedy zaledwie 19 lat, ale to doskonały przykład, że cierpliwość czasem popłaca i że z każdej sytuacji jest wyjście. Pierwszy sezon – pięć meczów w rezerwach klubu z Florencji, trzy w młodzieżowym turnieju Viareggio Cup oraz debiut w pierwszym zespole w ostatniej kolejce Serie A. Przez kolejne półtora roku Drągowski w lidze włoskiej rozegrał tylko sześć spotkań i dopiero półroczne wypożyczenie do Empoli otworzyło mu drogę do pierwszego składu Fiorentiny, którego członkiem jest do dziś.
Kolejny przykład również pochodzi z Półwyspu Apenińskiego i dotyczy Sebastiana Walukiewicza. Obrońca dołączył do włoskiego Cagliari latem 2019 roku i również długo czekał na swój występ. Całą rundę jesienną Serie A ówczesny 19-latek przesiedział na ławce rezerwowych . Pierwszą szansę w nowym klubie otrzymał dopiero w połowie grudnia w meczu Pucharu Włoch, ale na debiut w lidze włoskiej musiał poczekać do 2020 roku. Walukiewicz został rzucony na głęboką wodę, bo od razu przyszło mu się zmierzyć z Juventusem. Jego drużyna przegrała 1:4, ale Polak zebrał dobre noty za pilnowanie samego Cristiano Ronaldo i krok po kroku przybliżał się do pierwszego składu. Na stałe w wyjściowej jedenastce zagościł po przerwie spowodowanej wybuchem pandemii koronawirusa, czyli w czerwcu zeszłego roku i swojego miejsca nie oddał już do końca rozgrywek. W minionym sezonie 20-latek miał problemy pod koniec sezonu z miejscem w składzie, a w obecnym gra niemal w każdym spotkaniu, choć nie zawsze od pierwszej minuty.
Na Puchacza w Bundeslidze przyjdzie czas. W reprezentacji już jest ważnym ogniwem
Skomplikowana sytuacja Tymoteusza Puchacza zatem nie jest czymś, czym można by przesadnie się martwić. Piłkarz starannie pracuje nad swoim rozwojem i zbiera kolejne minuty w Lidze Konferencji Europy i przede wszystkim w reprezentacji Polski. Paulo Sousa ma problemy na lewym wahadle, bo Maciej Rybus niemal przed każdym zgrupowaniem łapie kontuzje, a selekcjoner na razie jednak bardziej widzi Przemysława Frankowskiego po prawej stronie.
Przeciwnicy powoływania piłkarzy niegrających w klubie, lub niemal niegrających, raczej nie byli zadowoleni, że „Puszka” jest wystawiany w pierwszym składzie przez Portugalczyka. Zawodnik Unionu Berlin jednak obronił się swoją postawą i w meczu z Anglią i Hiszpanią oraz Albanią. Owszem jego mankamenty były widoczne, ale nie raziły aż tak bardzo. Fakt, że 22-latek jest podstawowym reprezentantem Polski, na pewno nie umyka również Ursowi Fischerowi, co działa na korzyść Polaka. Dlatego jego debiut w Bundeslidze to zapewne tylko kwestia czasu, a mecze w kadrze są dowodem na to, że Puchacz ma zadatki na to, aby stać się piłkarzem podstawowego składu zespołu z Berlina, a w przyszłości może nawet i większego klubu.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: