Jan Urban po kontrowersyjnej porażce Górnika: "Na bramkę trzeba zasłużyć, a nie czekać na VAR"
Górnik Zabrze w niedzielę zanotował wyjątkowo pechową porażkę w wyjazdowym meczu z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza. Choć podopieczni trenera Jana Urbana prowadzili, przegrali aż 3:1, a ogromny wpływ na końcowy wynik miały dyskusyjne decyzje sędziego Łukasza Szczecha. Arbiter posiłkował się jednak systemem VAR, który w tym przypadku nie najlepiej zdał egzamin. Wszyscy na finalne decyzje w spornych sytuacjach czekali kilka minut. - Nie jestem zwolennikiem, gdy system rozstrzyga jakąś akcję przez 4-5 minut, co znaczy, że wszyscy mają wątpliwości. Jeśli są takie wątpliwości to gramy dalej i koniec - mówi nam trener Górnika.
Górnik Zabrze zaprzepaścił w niedzielę świetną okazję do zainkasowania cennych trzech punktów w meczu z Termaliką Nieciecza
Ogromny wpływ na wynik meczu miały decyzje poparte analizą systemu VAR, które sprzyjały gospodarzom
Termalika wygrała 3:1 i zanotowała pierwsze zwycięstwo w sezonie
Trener Górnika Jan Urban w rozmowie z nami przeanalizował zamieszanie, jakie miało miejsce w Niecieczy
Mateusz Dziubiński (Świat Sportu): Panie trenerze, zacznijmy od niedzielnego spotkania w Niecieczy. Pańska drużyna prezentowała się bardzo dobrze i dominowała na boisku praktycznie od pierwszego gwizdka. Spotkanie zakończyło się jednak wygraną gospodarzy 3:1. Ogromny wpływ miały na to oczywiście decyzje arbitra Łukasza Szczecha. Jak pan patrzy na to z boku? Z linii bocznej i już gdy emocje nieco opadną? Arbiter zachował się źle? VAR zbyt mocno miesza, choć miał pomagać?
Jan Urban: Wie pan, ja nie powiem chyba nic innego niż to, co powiedziałem na konferencji prasowej. Jeśli się chwycimy tylko i wyłącznie przepisów, no to ta piłka trafiła w rękę Manneha. I jak to się mówi, sędzia się wybroni. Natomiast uważam, że w takich sytuacjach to nie był strzał na bramkę, to była taka świeca opadająca. Nic z tego wielkiego by nie wynikło. Jeżeli mówimy, że w takich sytuacjach sędzia się wybroni, to i w drugą stronę by się wybronił. Czyli gramy dalej, nie ma nic i po prostu byłby spokój. I to nie tyle sędzia Szczech, co po prostu VAR musiał zasygnalizować, że tam piłka spadła zawodnikowi na rękę. Podobnie było w sytuacji przy drugim rzucie karnym, gdzie to już w ogóle nie można tego zrozumieć, jak można taki faul zagwizdać. Mnie chodziło przede wszystkim o to, żeby takich karnych nie gwizdać nikomu. Ani przeciwko Górnikowi, ani przeciwko Termalice. Po prostu nikomu, bo wydaje mi się, że na bramkę trzeba po prostu zasłużyć, a nie czekać, że VAR dojrzy jakąś sytuację. Są sytuacje, gdzie nie da się zmierzyć siły na przykład, uderzenia, popchnięcia. Są to sytuacje trudne do oceny, więc pozwólmy grać. Ja jestem i zawsze byłem zwolennikiem VAR-u, bo w wielu sytuacjach on pomaga i to bardzo. VAR jest ok, jest w porządku, ale zaczyna się to robić takie za bardzo aptekarskie. Nie jestem zwolennikiem, gdy system rozstrzyga jakąś akcję przez 4-5 minut, co znaczy, że wszyscy mają wątpliwości. Jeśli są takie wątpliwości to gramy dalej i koniec.
MD: Morale drużyny musiało momentalnie spaść.
JU: Jeśli chodzi o samą grę, tak się akurat złożyło, że był ten rzut karny i ok. Ale my nagle dostaliśmy za minutę drugą bramkę i to był przede wszystkim cios dla drużyny, która nie mogła łatwo się otrząsnąć z tej drugiej bramki. My straciliśmy trzy bramki w osiem minut. Widziałem, że drużynie było strasznie trudno mentalnie wrócić do meczu. Takie spotkania się po prostu zdarzają. Nie ulega wątpliwości, że wiemy, że straciliśmy bardzo, bardzo cenne punkty, które mogliśmy z Niecieczy wywieźć.
MD: W opinii wielu ekspertów Lukas Podolski nie sfaulował Marcina Wasielewskiego. Co pan uważa, patrząc na powtórki tej sytuacji? Zaraz po meczu była dyskusja z Lukasem na ten temat?
JU: Nie było. Dla nas wszystkich było ewidentne, że tam nie powinien zostać odgwizdany rzut karny. Piłka nożna to jest walka, walka o pozycje to i ręce wchodzą w ruch. Ja nawet na konferencji mówiłem, że nawet w koszykówce by takiego faulu nie było, a co dopiero w piłce nożnej. VAR jest jak najbardziej ok, ale trzeba go używać jak najrzadziej. Jeśli piłkarze czekają na decyzję 4-5 minut, to normalne to nie jest. Powinniśmy unikać takich sytuacji.
MD: A jak na porażkę zareagowała drużyna? W Niecieczy byliście blisko zdobycia cennych trzech punktów. Zamiast tego rywale zaliczyli pierwsze zwycięstwo w sezonie. Jak było później w szatni?
JU: Drużyna jest świadoma tego, że to było miejsce, z którego można było przywieźć nie punkt, a trzy punkty. No to wyobraża sobie pan, żałoba w szatni. Wkurzenie, bo to nie jest tak, jak przegraliśmy z Lechem, czy z Pogonią. Z zespołami, które były lepsze i trzeba uznać wyższość przeciwnika i pogodzić się z wynikiem. Natomiast, kiedy czujesz i wiesz, że mogłeś zdobyć zdecydowanie więcej, to po prostu to boli. Taka była reakcja i odczucia drużyny. To nie jest pierwszy i nie ostatni raz, gdy wygrywa ktoś, kto niekoniecznie był lepszy.
MD: Czy nie martwią pana problemy Górnika w ofensywie? W tej chwili pańska drużyna jest jedną z pięciu, które zdobyły najmniej goli w lidze. Poza Jesusem Jimenezem nikt nie trafia regularnie. Gdy on ma problem, problem ma też Górnik.
JU: W takiej sytuacji jesteśmy, że akurat tak się to układa. Oczywiście życzyłbym sobie, by strzelali więcej, czy Piotrek Krawczyk, czy Bartek Nowak, jak również inni zawodnicy, żeby dokładali swoją cegiełkę do tego. Powiem panu, że bardziej mnie martwi, że tracimy za dużo bramek. Na pewno, jak każdy trener chciałbym mieć więcej napastników, żeby z nich skorzystać. Natomiast dopiero dołączyli do nas i Vamara Sanogo i Toszewski. Oni muszą walczyć o miejsce. A to, że gramy jednym napastnikiem i dwoma “dziesiątkami”, na pewno nie ułatwia im wejścia do zespołu.
MD: W takim razie, jak wygląda sytuacja z defensywą? Preferuje pan grę trzema obrońcami. Górnik stracił jednak już 12 goli w dziewięciu meczach. Nie myśli pan o zmianie ustawienia?
JU: W defensywie jest okej, jeśli chodzi o ustawienie trójką, czy piątką, w zależności od tego jak ustawieni są wahadłowi. Natomiast my tracimy wiele takich bramek, których spokojnie możemy uniknąć, bo nie brakuje nam ludzi w tych momentach, kiedy je tracimy. Proszę sobie przypomnieć spotkanie z Cracovią. Cracovia w drugiej połowie nas przycisnęła, owszem. Ale sytuacji takowych nie stworzyła sobie praktycznie i strzelają nam dwie bramki po stałych fragmentach gry, gdzie powinniśmy się bez żadnego problemu w tych sytuacjach wybronić, a tego nie zrobiliśmy. I tutaj musimy poprawić nasze zachowania w grze defensywnej. W kontakcie z przeciwnikiem, w ataku na piłkę. To jest niesamowicie ważne dla nas, bo za łatwo te bramki tracimy i w konsekwencji bardzo cenne punkty. My będąc bardziej uważni w obronie, mielibyśmy zdecydowanie więcej punktów.
MD: Wszystkich interesuje sytuacja z Lukasem Podolskim. W meczu z Termaliką znów zagrał w niepełnym wymiarze czasowym. Kiedy kibice mogą liczyć na zobaczenie Lukasa Podolskiego - piłkarza pierwszej jedenastki Górnika?
JU: Przygoda z koronawirusem troszeczkę pokrzyżowała nasze plany, żeby Lukas był już przygotowany w stu procentach do gry. Natomiast zaskoczeniem jest to, że po koronawirusie on zaczął treningi i wraca do formy bardzo szybko. Było to widać, że jest w dobrej dyspozycji. Nie miał problemu z wytrzymaniem 45. minut w meczu pucharowym z Radomiakiem. Tak samo zagrał z Termaliką. Wszystko idzie w dobrym kierunku, to jest wytrenowany organizm, który dochodzi do swojej formy fizycznej dosyć szybko. W najbliższym czasie mam nadzieję, że wszyscy zobaczymy Lukasa, który będzie w stanie dać Górnikowi zdecydowanie więcej niż do tej pory.
MD: Jak Podolski prezentuje się na treningach? Myśli pan, że będzie gotowy na 90. minut już w najbliższym meczu z Wisłą Płock?
JU: Co mam powiedzieć, pomidor (śmiech)? Tak jak mówię, jeśli jest w stanie zagrać 45 minut, to może jest we stanie zagrać i godzinę. Czy cały mecz, zadecydujemy przed samym spotkaniem. Lukas jest do naszej dyspozycji i na pewno w tym meczu zagra. Czy zagra od początku, czy zagra w drugiej połowie tak jak ostatnio, zadecydujemy przed samym spotkaniem.
MD: W mediach pojawiła się informacja o nowym zajęciu Lukasa Podolskiego poza piłkarskim boiskiem. Miałby on zostać ekspertem telewizyjnym RTL. Kilka dni temu przekazał pan mediom, że nic nie wie na ten temat.
JU: To znaczy, że nic wielkiego się nie dzieje po prostu. Jest w stanie pogodzić wyjazd ten z treningami i nie ma to żadnego wpływu na jego formę fizyczną. Nie szukajmy dziury w całym. Jeśli ma takie obowiązki, to jest samolot, jest program, a na drugi dzień jest na treningu i nie ma żadnego problemu. Podobnie zresztą sytuacja wygląda, jeśli chodzi o “Mam Talent”, gdzie w tej chwili, można powiedzieć, był jurorem. My wiedzieliśmy wcześniej, że takie sytuacje będą miały miejsce, przed podpisaniem kontraktu. Tak naprawdę były to tylko dwa dłuższe wyjazdy, natomiast pozostałe to były wyjazdy praktycznie jednodniowe na nagrania. Sytuacja i tak się zmieniła, bo do grudnia już się tam nie pojawi z tego co wiem.
MD: Przechodząc do następnego meczu Górnika. Czeka was spotkanie z Wisłą Płock, która w tym sezonie również gra w przysłowiową kratkę. Czego pan się spodziewa po drużynie trenera Macieja Bartoszka?
JU: Wisła jest w stanie wygrać z Zagłębiem 4:0, z Jagiellonią 3:0, przegrać na Łęcznej, czy we Wrocławiu. Tak jak pan powiedział, te wyniki są różne. Przegrała 4:3 z Piastem Gliwice, ale przegrywając 3:1, w dziesiątkę grając, potrafiła strzelić dwie bramki i wyrównać na 3:3. W końcówce przegrali to spotkanie. Rzeczywiście jest to drużyna, wydaje mi się trochę nieobliczalna. Można spodziewać się wszystkiego. Tym bardziej trzeba być przygotowanym na wszystko, że może to być ta Wisła Płock, która jest w bardzo dobrej formie, a oby było tak, żebyśmy napotkali tę Wisłę, która na wyjazdach nie radzi sobie dobrze. To, co się zmieniło w Wiśle Płock za trenera Bartoszka, to jest zdecydowanie większa agresywność w ich grze. Wisła Płock zawsze była drużyną, która grała piłką, która grała piłkę bardziej techniczną. Natomiast teraz owszem, nie unikają gry piłką, ale bez niej są zespołem zdecydowanie bardziej agresywnym niż wcześniej.
MD: “Nafciarze” świetnie prezentują się w meczach rozgrywanych na własnym boisku, zanotowali trzy zwycięstwa i jeden remis. Jeśli chodzi o wyjazdy, są aktualnie najgorszą drużyną Ekstraklasy i nie odnieśli jeszcze w tym sezonie zwycięstwa w trasie.
JU: Oby tak zostało. Drużyna przeciwna będzie grała tak, na ile my im pozwolimy. Ja liczę przede wszystkim na to, że my będziemy dobrze w piłkę grali. Wydaje mi się, że Górnik w tych spotkaniach i wygranych i przegranych gra piłkę ofensywną. Jesteśmy w stanie stwarzać sobie wiele sytuacji, nie zawsze je wykorzystując. Czasami brakuje nam takiego kompletnego spotkania, jakie zagraliśmy na przykład z Jagiellonią, czy nawet z Piastem Gliwice. Spotkanie, które przegraliśmy, ale było bardzo wyrównane. Ktokolwiek mógł wygrać. Ale mieliśmy też spotkania, gdzie graliśmy jedną połowę dobrze, drugą słabiej, tak jak to miało miejsce z Cracovią, czy Termaliką. Na pewno jest wiele rzeczy do poprawienia jeszcze. Staramy się grać ofensywnie, kombinacyjnie, tych sytuacji jest naprawdę dużo. I obyśmy tak zagrali z Wisłą Płock. Gramy dla kibiców i chcielibyśmy, żeby oni z przyjemnością oglądali swój zespół.
MD: Po ostatnim spotkaniu w Niecieczy wszyscy piłkarze są zdrowi? Pojawiły się jakieś urazy?
JU: Nie. Mamy praktycznie całą kadrę do dyspozycji. Nie ma kontuzji.
MD: Na koniec pytanie z nieco innej beczki. Śledzi pan rozgrywki La Liga?
JU: Ale troszeczkę. Bardziej Osasunę. Oczywiście też Barcelonę, której byłem zawsze kibicem i będzie to trudny dla “Blaugrany” sezon. Będzie się troszeczkę działo, ale miejmy nadzieję, że to będzie sezon przejściowy. Wcześniej czy później Barcelona na pewno wróci tam, gdzie jej miejsce, bo to jedna z najlepszych drużyn w Europie i oby tak było jak najszybciej.
MD: Kto w takim razie w tym sezonie pana zdaniem sięgnie po mistrzowską koronę i które miejsce zajmie Osasuna, której stał się pan legendą?
JU: Osasuna na pewno bez problemów utrzyma się w Primera Division. I dla Osasuny naprawdę jest to dobry wynik. Tam nikt nie stawia sobie, nie wiadomo jakich celów. W historii Osasuny zawsze było tak, że od czasu do czasu mieli jakiś fajny sezon, gdzie zakwalifikowali się do europejskich pucharów, ale z reguły celem było to, żeby jak najszybciej się utrzymać. Natomiast ja chciałbym, żeby było tak, jak w poprzednim sezonie. Ta rywalizacja między trzema-czterema nawet zespołami. Bo była też Sevilla, która tam pukała do podium. To był interesujący rzeczywiście sezon. Nie tylko między Realem i Barceloną. Jeśli będą te cztery zespoły, może Villarreal się jeszcze włączy do tego, no to wtedy liga będzie ciekawa. Z samego faktu, że Barcelona nie będzie tak mocna, ten sezon już będzie dość ciekawy.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: