Koszmary wróciły. Lech sensacyjnie zremisował w Łęcznej, ale wrócił na fotel lidera
Lech Poznań wrócił po chwili nieobecności na fotel Lidera Ekstraklasy. Poznaniacy w sobotę na wyjeździe sensacyjnie zremisował z ostatnią drużynę Ekstraklasy Górnikiem Łęczna 1:1. "Kolejorz" dominował niemal od początku do końca, ale ponownie byli bardzo nieskuteczni. Gola na wagę punktu strzelił Janusz Gol.
Lech Poznań - Górnik Łęczna jeszcze przed weekendem był reklamowany jako mecz pierwszej z ostatnią drużyną Ekstraklasy. To zmieniło się na chwilę przed spotkaniem za sprawą Zwycięstwa Lechii Gdańsk z Zagłębiem Lubin 2:1. Dzięki temu zwycięstwu to gdańszczanie wskoczyli na fotel lidera.
Lech Poznań wrócił na pozycję lidera
Piłkarze trenera Macieja Skorży błyskawicznie chcieli wrócić na czoło tabeli. Od początku rzucili się na gospodarzy z Łęcznej i prowadzili grę na ich połowie. Przewaga "Kolejorza" była zdecydowana i widoczna, ale piłkarze Górnika bardzo umiejętnie się bronili.
Szczelną defensywę gospodarzy Lechowi udało się skruszyć dopiero w 18 minucie spotkania. Lewą stroną do linii końcowej ruszył Pedro Rebocho, który dośrodkował w pole karne, piłkę głową przedłużył Mikael Ishak, a piłkę do siatki z najbliższej odległości wpakował Joao Amaral.
Przez kolejny kwadrans drużyna gości praktycznie kontrolowała wydarzenia na boisku. Swoje okazje do strzelenia goli miał Jakub Kamiński, który potężnie huknął na bramkę Górnika, ale kapitalną interwencją popisał się były zawodnik Lecha Maciej Gostomski.
W ostatnich minutach pierwszej części spotkanie się wyrównało. Gospodarze coraz więcej operowali piłką i coraz odważniej wchodzili na połowę przeciwników. Bardzo aktywni byli przede wszystkim Michał Mak i Leandro, ale widać było brak najskuteczniejszego zawodnika zespołu Bartosza Śpiączki i pierwszej połowie zawodnicy Górnika nie byli w stanie choćby jednego celnego strzału na bramkę Filipa Bednarka. Lech prowadził do przerwy 1:0.
Lech Poznań sensacyjnie zremisował w Łęcznej
Od początku drugiej połowy Lech dążył do strzelenia drugiej bramki i zamknięcia meczu. Przez kilka minut trwało prawdziwe oblężenie bramki Gostomskiego. Groźnie uderzali Ishak, Kamiński, czy Pedro Tiba, ale bramkarz gospodarzy za każdym razem był na posterunku.
Podopieczni trenera Skorży zaczynali przypominać zespół, który zaprezentował się w ubiegłym tygodniu ze Stalą Mielec. Wtedy "Kolejorz" oddał aż 30 strzałów, ale nie był w stanie strzelić żadnej bramki. Tuż przed 60. minutą spotkania spotkanie zostało przerwane przez skandaliczne zachowanie kibiców, którzy zarzucili murawę serpentynami.
Lech nie znów, podobnie jak w pierwszej połowie zaczął zdecydowanie dominować. Widać było, że "Kolejorz" znalazł swój rytm i maszerował po kolejnego gola. Kapitalne zawody rozgrywał Kamiński i Ishakiem, a do tego fantastycznie wyglądał wprowadzony po przerwie Dani Ramirez, ale ich strzały nie sprawiały większych problemów bramkarzowi gospodarzy.
Górnik głównie za sprawą Janusza Gola długo utrzymywał się przy życiu. W 79 minucie niewykorzystane sytuacje zemściły się na Lechu Poznań. Serhij Krykun celnie dośrodkował w pole karne z boku boiska, a Gol doprowadził do wyrównania i sensacja w Łęcznej była coraz bliżej.
Lech po straconej bramce rzucił się do lawinowych ataków i zepchnął niemal całą drużynę gospodarzy do jej pola karnego. Górnik momentami niemal desperacko bronił się przed stratą bramki, ale nie dawali się zaskoczyć ofensywie "Kolejorza". Kapitalną formę po raz kolejny pokazał Gostomski.
Mało tego gospodarze już w doliczonym czasie mogli zaskoczyć Lecha szybką kontrą, ale w decydujących momentach zabrakło im skuteczności. Mecz zakończył się sensacyjnym remisem 1:1, dzięki któremu Lech wrócił na pozycję lidera, ale ma tyle samo punktów co druga Lechia Gdańsk. Piłkarze z Łęcznej dalej z dorobkiem 8 punktów zajmują ostatnie miejsce w tabeli.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: