Napadnięto zawodnika GKS-u Katowice. Sprawa zgłoszona na prokuraturę

GKS Katowice: siatkarz klubu napadnięty

W najbliższą niedzielę GKS miał zagrać z AZS-em Olsztyn, ale nie wiadomo czy do spotkania dojdzie. Śląski zespół w środę poinformował, że u trzech zawodników drużyny wykryto zakażenie koronawirusem. Do tego zachorował także jeden z członków sztabu szkoleniowego i cała czwórka trafiła na kwarantannę. Na izolację do 1 listopada wysłano także jeszcze jednego siatkarza zespołu.

Na tym nie koniec problemów kadrowych. W opublikowanym w środę raporcie medycznym GKS przekazał, że ofiarą napadu został siatkarz Tomas Rousseaux. Zawodnik w wyniku odniesionych obrażeń będzie wykluczony z gry i treningu na okres kilku tygodni.

Klub już zawiadomił odpowiedni służby o zajściu. - Klub złożył w środę zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa w związku z przekazaną przez Rousseaux informacją o zaatakowaniu go przez nieznanego sprawcę - czytamy w oświadczeniu.

Katowice wystosowały prośbę do władz ligi

Te wszystkie problemy kadrowe spowodowały, że GKS Katowice zwrócił się do władz Polskiej Ligi Siatkowej o przełożenie niedzielnego spotkania z Olsztynem. Jednocześnie klub przekazał, że o stanie zdrowia zawodników będzie informował w kolejnych komunikatach.

Rousseaux wrócił do Katowic w maju tego roku po dwóch latach przerwy. Po raz pierwszy Belg reprezentował barwy GKS-u w latach 2018-2019. Później występował w Asseco Resovii, a także Ślepsku Malow Suwałki.

27-letni przyjmujący największe sukcesy w karierze odnosił jako zawodnik rodzimego Volleyteam Roeselare. Z belgijskim klubem sięgał trzy razy po mistrzostwo kraju, a także Puchar i Superpuchar Belgii. Do tego dołożył wicemistrzostwo oraz Puchar i Superpuchar Niemiec w barwach VfB Friedrichshafen.

Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu:

• Wiemy, ile „Pudzian” zarabia w KSW. Ujawniono też kwotę za walkę z „Bombardierem”, rekordowa kasa

• Arkadiusz Milik kupił stadion. Wydał na niego kilkanaście milionów i zamierza inwestować w znany polski klub

• Niemcy śmieją się z tego, co zrobił Robert Lewandowski. Polak trochę sobie „pofolgował”