Trener rzucił 7-latkiem o ziemię 27 razy. Dziecko zmarło w szpitalu (WIDEO)
Do wielkiej tragedii doszło w Tajwanie podczas zajęć judo. Jeden z tamtejszych trenerów ćwiczył z siedmioletnim Wei Weiem. Mężczyzna rzucił dzieckiem o matę najpierw 17 razy. Kiedy chłopiec zaczął skarżyć się na bóle głowy, szkoleniowiec wykonał kolejnych dziesięć powtórzeń. Wei trafił do szpitala, gdzie zapadł w śpiączkę farmakologiczną, a następnie zmarł.
-
Trener judo doprowadził do śmierci siedmioletniego chłopca
-
Mężczyzna rzucił Wei Weiem o matę aż 27 razy
-
Jak się okazuje, Tajwańczyk nie miał nawet wymaganych uprawnień, mimo że zajęcia prowadził od 2015 roku
Jeden z kwietniowych treningów judo zakończył się tragicznie dla siedmioletniego Wei Weia. Zaledwie siedmioletni adept judo ćwiczył wraz ze swoim trenerem, który nie dawał mu taryfy ulgowej.
Dziecko już słaniało się na nogach i ledwo wstawało po kolejnych rzutach, których jego szkoleniowiec wykonał aż 27. Po 17 powtórzeniach chłopiec zaczął skarżyć się na bóle głowy, a nawet zwymiotował, ale mężczyzna nie przerwał i rzucił podopiecznym jeszcze dziesięć razy. Wei trafił w końcu do szpitala, gdzie następnie zmarł.
Siedmiolatek zmarł, po tym jak trener judo rzucił nim o matę 27 razy
W maju sieć obiegło nagranie, na którym można zobaczyć, jak trener wielokrotnie rzuca młodym chłopcem o matę i mimo że dziecko jest już poważnie wyczerpane, to mężczyzna każe mu wstawać i walczyć dalej.
Wei Wei został powalony przez trenera aż 27 razy. Tajwańskie media podały, że siedmiolatek stracił przytomność i został zabrany do szpitala. Tam lekarze stwierdzili ciężki wylew krwi do mózgu. Dziecko wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej.
Niestety, jak podaje tajwańska Centralna Agencja Informacyjna, po 70 pobytu w placówce w Taichungu, rodzice zdecydowali się na odłączenie Wei Weia od aparatury podtrzymującej życie, bowiem nie było praktycznie szans na to, aby uratować jego życie.
Rodzice zmarłego chłopca podziękowali publicznie za wsparcie, które do nich napłynęło i poprosili o uszanowanie ich żałoby.
Trener nie miał uprawnień. Prokuratura postawiła mu zarzuty
Na szczęście trenera, który doprowadził do tragicznej śmierci siedmioletniego Wei Weia najprawdopodobniej spotkają poważne konsekwencje. Na jego niekorzyść działa skandaliczny fakt, że mężczyzna nie miał wymaganych kwalifikacji do prowadzenia zajęć, którym przewodził od 2015 roku!
Według miejscowej prokuratury szkoleniowiec miał zdenerwować się na siedmiolatka, kiedy ten odmawiał wykonywania ćwiczeń. W efekcie zaczął nim rzucać o matę, a nawet zalecił to samo zadanie innym. Dziecko wymiotowało, narzekało na bóle głowy, ale mimo to mężczyzna nie przerywał. Przez długi czas nie reagował również znajdujący się na sali wujek dziecka, który dopiero po utracie przytomności przez siedmiolatka przerwał ćwiczenia i zadzwonił po pomoc. Prokuratura postawiła niespełna miesiąc temu trenerowi zarzuty o "napaść fizyczną, w wyniku której doszło do poważnych obrażeń ciała" oraz "wykorzystanie nieletniego do popełnienia przestępstwa". Według lokalnych mediów akt oskarżenia ma zostać zmieniony na "spowodowanie śmiertelnych obrażeń". Na razie mężczyzna znajduje się na wolności po wpłaceniu kaucji.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu:
-
Federacja rosyjska podjęła decyzję. Wiadomo co z Czerczesowem
-
Dramat Sereny Williams. Nagle upadła w trakcie meczu (WIDEO)