Swiatsportu.pl > Piłka nożna > Paulo Sousa znowu mocno namieszał
Mateusz Dziubiński
Mateusz Dziubiński 19.03.2022 07:49

Paulo Sousa znowu mocno namieszał

Projekt bez tytułu - 2021-07-29T140110.334
DMITRY LOVETSKY/AFP/East News

Paulo Sousa w poniedziałek ogłosił powołania na październikowe mecze eliminacji mistrzostw świata z San Marino i Albanią. Selekcjoner “Biało-Czerwonych” kolejny już raz mocno wszystkich zaskoczył swoimi wyborami. 50-latek podjął kilka decyzji personalnych, którym zwyczajnie przeczy logika. Przyjrzeliśmy się poważnym błędom naszego selekcjonera przed nadchodzącymi meczami. 

  • Paulo Sousa w poniedziałek ogłosił powołania na październikowe mecze reprezentacji Polski

  • Selekcjoner znalazł miejsce w kadrze dla kilku zawodników, którzy w ostatnim czasie nie zasłużyli sobie na powołanie

  • Przyjrzeliśmy się największym błędom szkoleniowca, jeśli chodzi o proces selekcji zawodników

Paulo Sousa we wrześniu bardzo mocno zapracował na poprawę opinii o jego pracy z reprezentacją Polski. W poniedziałek jednak znów Portugalczyk poddał swoje działania pod wątpliwość przy okazji ogłoszenia powołań na październikowe mecze kadry. Selekcjoner znów wysłał kilka, delikatnie mówiąc, kontrowersyjnych zaproszeń na zgrupowanie Biało-Czerwonych. 

Paulo Sousa znów szokuje powołaniami

Paulo Sousa w poniedziałek odsłonił karty przed październikowymi meczami reprezentacji Polski. Biało-Czerwonych czekają kolejne mecze w ramach eliminacji przyszłorocznego mundialu. Po udanych wrześniowych występach Polaków kibice liczą na kontynuację dobrej pracy Portugalczyka. On sam jednak znów mocno poddał pod wątpliwość słuszność swoich decyzji.

W gronie powołanych na październikowe mecze znalazło się bowiem kilku zawodników, których obecność, delikatnie mówiąc, jest nieuzasadniona. Sousa znalazł bowiem miejsce dla zawodników, którzy w ostatnim czasie nie odgrywają żadnych ról w swoich drużynach klubowych. Ba, nie notują nawet występów. 

Do tego grona można zdecydowanie zaliczyć Krzysztofa Piątka, Przemysława Płachetę, Arkadiusza Recę, ale także Tymoteusza Puchacza i Nicolę Zalewskiego, którzy przeżywają trudny czas w klubach. Dwójka ostatnich jeszcze się jednak broni. Puchacz staje się żołnierzem Sousy, walczakiem, który zwykle nie zawodzi. Plus, zanotował kilka meczów w Lidze Konferencji UEFA dla Unionu Berlin. Zalewski to z kolei autorski pomysł szkoleniowca. Zrozumiałe, że teraz go nie odstawi, choć nastolatek ma ostatnio problemy z grą w AS Romie. 

Trudno jednak zrozumieć powołania dla Piątka, Płachety i Recy. Cała trójka w ostatnim czasie zmagała się z mniejszymi bądź większymi problemami zdrowotnymi. O ile ich forma i kondycja fizyczna nagle nie eksplodują w czasie, jaki pozostał do początku zgrupowania reprezentacji Polski, trudno oczekiwać, by nagle byli istotnym wzmocnieniem kadry. 

Krzysztof Piątek na boisku nie pojawił się od maja. Ostatni mecz rozegrał jeszcze w ubiegłym sezonie Bundesligi. Od tego czasu leczy kontuzjowaną kostkę, a jego powrót na boisko wciąż się przeciąga. Dobra informacja jest taka, że snajper Herthy Berlin wrócił do zajęć z drużyną, ale wciąż znajduje się poza kadrą meczową. Brak mu odpowiedniego rytmu i trudno sobie wyobrazić, by był bardziej predestynowany do gry, niż strzelający regularnie Adam Buksa. Piątek jako rezerwowy? Co da jemu, a przede wszystkim kadrze siedzenie na ławce i ewentualne rozegranie kilku minut w starciu zapewne ze słabym San Marino? 

Arkadiusz Reca niedawno po raz kolejny zmienił klub. Defensor przeniósł się na zasadzie wypożyczenia z Atalanty Bergamo do Spezii Calcio. Podobnie jak Piątek, wypadł z udziału w Euro 2020 tuż przed turniejem. Zawodnik musiał poddać się operacji łąkotki. Teraz wrócił na boiska Serie A, jednak nie ma argumentów, by wrócić też do reprezentacji Polski. Reca po transferze rozegrał zaledwie cztery minuty w barwach włoskiego przeciętniaka w starciu z Udinese. W miniony weekend ponownie nie grał z powodu kłopotów mięśniowych. Jaki może zatem z niego mieć pożytek kadra? Odpowiedź raczej jest oczywista.

Przemysław Płacheta wielokrotnie pokazywał, że jest zawodnikiem przebojowym, dynamicznym, niebojącym się pociągnąć gry zespołu. Jak najbardziej potrzebujemy tego typu gracza w kadrze, zwłaszcza pod nieobecność Kamila Grosickiego. Problem w tym, że to właśnie popularny “Grosik” powinien prędzej otrzymać w tej chwili powołanie, niż zawodnik Norwich City. 

Grosicki nie pojechał na Euro 2020, gdyż stracił całą wiosnę na trybunach w West Bromwich Albion. To zrozumiałe, że Sousa go nie powołał, a zabrał Płachetę, który miał wielki udział w awansie Norwich do Premier League. Były gracz Śląska Wrocław momentami wręcz “bawił się” na zapleczu angielskiej Ekstraklasy.

Wystarczyło jednak kilka miesięcy, a sytuacja mocno się odwróciła. “Grosik” wrócił do Pogoni Szczecin i powoli odbudowuje się w Ekstraklasie. Rozegrał już trzy spotkania dla “Portowców”. Oczywiście nie w pełnym wymiarze czasowym, ale jednak. 83. minuty łącznie rozegrane w spotkaniach z Lechem Poznań, Radomiakiem i Cracovią to dobry początek dla doświadczonego gracza, który miał zaległości treningowe.

Przemysław Płacheta natomiast  wciąż czeka na debiut w Premier League. Pomocnik w ostatnim czasie również podobno miał problemy zdrowotne. Od początku sezonu nie znalazł się ani razu w kadrze meczowej Norwich, a drużyna rozegrała ich już pięć! Na jakiej podstawie zatem Paulo Sousa powołał 23-latka na ważne mecze eliminacji mistrzostw świata? To wie tylko Portugalczyk.

Jeśli potrzebował szybkiego skrzydłowego, to naprawdę znacznie bardziej uzasadnionym posunięciem było postawienie na Grosickiego. To weteran i wieloletni lider kadry. Jeśli miałby dać zmianę w trudnym momencie, na pewno poradziłby sobie lepiej niż zupełnie wyłączony z gry w ostatnich tygodniach Płacheta.

Sousa woli rekonwalescentów od gwiazdy silnej ligi rosyjskiej

Na koniec pozostała kwestia piłkarza, który raz za razem daje Paulo Sousie argumenty, by włączyć go nie tylko do szerokiej kadry reprezentacji Polski, ale także nawet jej wyjściowej jedenastki! Mowa oczywiście o Sebastianie Szymańskim. 22-latek kolejny już raz został zupełnie pominięty przez selekcjonera.

Dziwi to o tyle, że polska drużyna w ostatnim czasie miała ogromne problemy z zawodnikami linii pomocy. Tylko podczas wrześniowego zgrupowania Sousa nie mógł skorzystać z Mateusza Klicha i Piotra Zielińskiego. Zawodnik Leeds zaraził się koronawirusem, a Zieliński narzekał na uraz. Kto mógłby zastąpić ich lepiej niż wszechstronny zawodnik, jak Szymański? 

Selekcjoner wolał stawiać na będącego w przeciętnej formie Grzegorza Krychowiaka oraz Karola Linetty’ego. Owszem, obaj występują na nieco innych pozycjach od Szymańskiego, ale gracza Dynamo Moskwa po prostu nie można zignorować. W tym sezonie jest on jednym z najlepszych zawodników ligi rosyjskiej. 

Szymański rozegrał już osiem spotkań dla moskiewskiej drużyny. Zdążył w nich zdobyć trzy gole i zanotować dwie asysty. Czy nie byłby zatem większym wzmocnieniem dla reprezentacji Polski niż wspomniany Przemysław Płacheta, czy Arkadiusz Reca? 

Sousa woli jednak stawiać nawet na 17-letniego Kacpra Kozłowskiego z Pogoni Szczecin i Nicolę Zalewskiego. Obaj występują na tej samej pozycji, co Sebastian Szymański. Kozłowski gra regularnie, ale statystykami nie przebija zawodnika Dynama Moskwa. Można się też kłócić, czy gra na takim poziomie jak Szymański. Zalewski natomiast grzeje ławkę w meczach AS Romy. Jasnym jest jednak, że Sousa, który dał mu szansę debiutu w polskiej kadrze, będzie w dalszym ciągu w niego inwestował.

Czy selekcjoner reprezentacji Polski popełnił błąd, odrzucając kolejny raz tak kreatywnego i efektywnego zawodnika jak Szymański? Przekonamy się o tym już niedługo. Patrząc jednak na wybory Portugalczyka, naprawdę trudno jest uznać, że w tym “szaleństwie” jest metoda.

Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: