Ireneusz Mamrot o problemach Jagiellonii Białystok: Ja bym nie użył takiego słowa, jak "kryzys"
Jagiellonia Białystok po dziewięciu kolejkach PKO BP Ekstraklasy plasuje się na dziewiątym miejscu w tabeli, a w miniony weekend sensacyjnie udało jej się pokonać świetnie prezentującego się Lecha Poznań. Zespół zdążył jednak odpaść już z rozgrywek Fortuna Pucharu Polski, a w ostatnim czasie "Dumie Podlasia" przydarzyła się seria sześciu meczów bez zwycięstwa. Trener Ireneusz Mamrot uważa jednak, że tej pechowej passy nie należy określać mianem "kryzysu", a on sam nie martwi się o swoją posadę.
-
Ireneusz Mamrot w rozmowie z nami stwierdził, że jego drużyna nie miała kryzysu
-
Jego zdaniem zwycięstwo z Lechem sprawi, iż piłkarzom "Jagi" będzie grało się łatwiej
-
Trener Jagiellonii Białystok wytłumaczył, jakie były przyczyny serii sześciu meczów bez wygranej
-
Szkoleniowiec opowiedział również m.in. o stanie zdrowia Ivana Runje
Aleksy Kiełbasa (Świat Sportu): Co pana zdaniem poprawili Pana podopieczni w porównaniu do poprzednich spotkań i co pozwoliło Jadze na zwycięstwo z Lechem? Bo wcześniejsze mecze Pana drużyny wyglądały naprawdę słabo.
Ireneusz Mamrot: Trzeba oddzielić, które mecze wyglądały źle, a które nie. Na pewno źle wyglądały mecze z Wisłą Płock i Stalą Mielec. Z Wartą Poznań i Cracovią gra wyglądała już na przykład dużo lepiej, zwłaszcza w drugich połowach. W pierwszym z nich stworzyliśmy nawet więcej sytuacji niż przeciwnik, a w drugim zremisowaliśmy, choć powinniśmy wygrać. U nas opinia jest zawsze kreowana przez wynik. Z Lechem na pewno w defensywie graliśmy bliżej siebie. Przede wszystkim też w końcu potrafiliśmy zamienić sytuację na bramkę. Zrobiliśmy to jako pierwsi, co prawda późno, ale to pozwoliło nam wygrać. Skuteczność do tej pory była naszym mankamentem, podobnie jak obrona przy stałych fragmentach. To też ważne, że mimo wielu rzutów rożnych, które miał Lech, nam udało się zachować czyste konto.
AK: Od połowy sierpnia, a konkretnie od meczu z Górnikiem Zabrze, tak naprawdę do ostatniego weekendu, Pana zespół przeżywał bardzo trudny czas. Z czego wynikał ten kryzys? Bo jeśli patrzyło się na grę Jagi, to momentami, mówiąc kolokwialnie, ona nie wyglądała, bo wiele rzeczy się nie kleiło, a przecież pierwsze trzy kolejki były bardzo obiecujące.
IM: Jak bym nie użył takiego słowa jak kryzys. Na pewno nie punktowaliśmy, z tym się zgadzam. Z pewnością ten mecz z Górnikiem nam nie wyszedł, ale później z Cracovią, czy Wartą Poznań powinniśmy zgarnąć więcej punktów. Był to też czas, kiedy szukaliśmy optymalnego ustawienia, również linii obrony. Gramy systemem z trójką środkowych obrońców, a czasami do dyspozycji miałem tylko trzech zawodników na te pozycje. Zdarzało się też tak, że jeden z nich wypadał, wracał kolejny, który nie był do końca przygotowany, a już musiał grać. Dla nas ważna jest stabilizacja z tyłu i poprawa gry w defensywie.
AK: Czuł już Pan niepokój o swoją posadę po sześciu meczach z rzędu bez zwycięstwa, gdzie Pana zespół przegrał aż 4 spotkania?
IM: Nie, ja już na tyle długo pracuję, że nie. Wiadomo, że to nie jest komfortowa sytuacja. Rozsądny człowiek musi liczyć się z tym, że może być różnie, więc tak mogło być. Ale ja nie mogę pracować, mając to z tyłu głowy. Trzeba pracować normalnie, bo inaczej nie będzie to praca ani dobra, ani racjonalna, bo będzie otoczona dodatkową presją. Na pewno wiedzieliśmy, że potrzebujemy zwycięstwa i ja wiem, jak to wyglądało od środka i wszyscy mieliśmy poczucie, że musimy wygrać mecz. Trener nie może ulegać dodatkowej presji, bo będzie gorzej pracował i nie będzie tak wydajny, ponieważ tak jak zawodnika blokuje stres na boisku, tak samo dotyka to trenera.
AK: Mówiliśmy o problemach Pana zespołu w defensywie. Ivan Runje, czeka Pan na jego powrót? Bo patrząc na ostatnie lata to jeden z filarów Jagiellonii. Jak wygląda jego rehabilitacja?
IM: Na pewno Ivan jest bardzo ważną postacią. Ja jednak wiedziałem, że od początku go nie będzie, ale też wiedziałem, że ci zawodnicy, których mamy też potrafią grać dobrze i skutecznie. W wielu meczach to się potwierdziło, a problem stanowiło to, że wielu moich obrońców było na różnym etapie. Michał Pazdan trafił do nas pod koniec obozu przygotowawczego przed sezonem. Do tego Israel Puerto miał kontuzję, Bogdan Tiru miał uraz w okresie przygotowawczym. To nie pomogło. W pierwszych trzech meczach, kiedy grali Pazdan, Puerto i Augustyn, mieliśmy stabilną linię defensywną, a później pojawiło się kilka urazów. Nie łatwo było to wszystko poukładać. Też istotny był brak rywalizacji, bo zazwyczaj miałem do dyspozycji trzech zdrowych stoperów, a to nie jest dobre. Widać jednak, że kiedy zawodnicy wrócili do zdrowia, to obrona w drugiej połowie meczu z Lechią i w spotkaniu z Lechem funkcjonowała już bardzo dobrze.
- Wracając do Ivana. To na pewno nie będziemy mogli skorzystać z niego do końca rundy jesiennej, a myślę, że w pierwszych meczach rundy wiosennej również nie. To jest poważna kontuzja, wariant półroczny, o którym się mówiło, to była bardzo optymistyczna wersja. Nie chcemy też ryzykować zdrowia zawodnika, aby nie podejmować zbędnego ryzyka, bo to jest bardzo ważna postać dla nas i nie możemy popełnić błędu, zbyt szybko dopuszczając go do gry.
AK: Skoro już mówimy o powrotach, to chciałbym zapytać o Daniego Quintanę. To jego druga przygoda w Jagiellonii, a z tą pierwszą kibice mają świetne wspomnienia. Hiszpan wówczas potrafił robić z obrońcami rywali niesamowite rzeczy, ale na razie jego powrót nie wygląda, tak jak oczekiwano.
IM: On przede wszystkim nie grał siedem miesięcy w piłkę. Teraz kiedy jego dyspozycja wracała do normy, też złapał kontuzję stopy, więc ciężko mu jest nadrobić stracony czas, a ta runda już mu ucieka. Kiedy nie grasz siedem miesięcy w piłkę, to fizyki nie oszukasz i nie jesteś w stanie nadrobić tego w miesiąc. Trudno również określić, kiedy on powróci do treningów, ale kiedy już znów będzie mógł trenować, to ponownie czeka go nadrabianie zaległości. Dani musi odbudować się przede wszystkim pod względem fizycznym, ale potrzebuje być do tego zdrowym.
AK: Czy po powrocie do Jagi ma pan do dyspozycji więcej młodych piłkarzy z potencjałem, niż w momencie gdy Pan odchodził? Bo klub zainwestował w piękny ośrodek treningowy, więc też to powinno mieć wpływ na rozwój wielu zawodników.
IM: Jeśli popatrzymy dzisiaj na to, jak wygląda szatnia, to w jest w niej bardzo dużo młodzieży. W kadrze zespołu mamy 15 zawodników o statusie młodzieżowca, więc to jest naprawdę bardzo dużo. Oczywiście nie wszyscy z nich grają, ale z wielu z nich korzystamy. Na przykład w Płocku czterech z nich wyszło nawet w pierwszym składzie, więc wiele meczów kończymy z więcej niż jednym młodzieżowcem w składzie. Zatem inwestujemy w młodych zawodników, a przyszłość pokaże, co z tego będzie.
AK: Najbliższy mecz w Lubinie z Zagłębiem, nie jest to ulubiony rywal, patrząc na statystyki. "Miedziowi" mają świetną serię trzech zwycięstw z rzędu. Wam również taka seria by się przydała, ale o wygraną w Lubinie będzie raczej bardzo ciężko.
IM: Na pewno patrząc na historię bezpośrednich spotkań, to paradoksalnie większe problemy z punktowaniem mieliśmy w Białymstoku niż Lubinie, przynajmniej kiedy ja pierwszy raz byłem trenerem Jagiellonii. Teraz Zagłębie ma serię trzech zwycięstw z rzędu. Jest w górze tabeli, ale zauważmy też, że nasz najbliższy rywal jest chwalony, a my krytykowani, a przecież między nami są tylko trzy punkty różnicy. To wszystko może zostać zniwelowane już w najbliższym meczu, ale ja nie chcę tutaj gdybać, choć naszym celem będzie zdobycie trzech punktów w tym spotkaniu. Z takim nastawieniem pojedziemy do Lubina. Po zwycięstwie z Lechem ta presja jest nieco mniejsza i nam przede wszystkim będzie się grało trochę łatwiej. Zdajemy sobie sprawę ze skali trudności, bo nasz rywal jest w bardzo dobrej dyspozycji. Takie serie, jakie ma Zagłębie, sprawiają, że zespół rośnie.
AK: To na koniec, jaką piłkę w zamyśle ma grać Jagiellonia Białystok Ireneusza Mamrota?
IM: Ja nie chcę tu nic obiecywać. Wiem, że jest jeszcze wiele niedociągnięć, ale jeśli ktoś już się przyjrzy, to pewne rzeczy dostrzeże. Na pewno chcemy grać piłką, dążymy do tego, aby się przy niej utrzymywać i operować. Na razie jeszcze nie zawsze jest to możliwe. Poza spotkaniem z Lechem, który nas zdominował, to nam dosyć dobrze wychodziło, ale przede wszystkim szwankowała u nas skuteczność. Mieliśmy więcej sytuacji niż przeciwnicy, ale ich nie wykorzystywaliśmy i albo remisowaliśmy, albo przegrywaliśmy. To na pewno musimy poprawić.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: