"Aniołki Matusińskiego" pewnie awansowały do finału sztafety 4x400 m
Polska kobieca sztafeta 4x400 m bardzo pewnie awansowała do finału igrzysk olimpijskich w Tokio. Jeszcze przed wylotem do Azji było jasne, że nasze zawodniczki stać na medal. To zdecydowanie potwierdził dzisiejszy bieg, w którym "Aniołki Matusińskiego" pokazały klasę. Była szansa nawet na rekord kraju, ale Polki zapowiedziały, że jego pobicie odłożyły tylko w czasie.
Polska sztafeta 4x400 kobiet awansowała do finału igrzysk olimpijskich w Tokio
"Aniołki Matusińskiego" uzyskały trzeci czas eliminacji
Polki mogły pobić rekord kraju, ale wolały oszczędzać siły na sobotnią walkę o medal
Ich dzisiejszy wynik to i tak drugi najlepszy rezultat w historii polskiej sztafety kobiet na tym dystansie
To była bardzo emocjonująca sesja wieczorna na stadionie olimpijskim w Tokio dla polskich kibiców. Wielki dramat przeżyli Marcin Lewandowski i Michał Rozmys, o czym pisaliśmy dla Was tutaj.
Na szczęście ogromne powody do radości dostarczyły nam nasze niezawodne "Aniołki Matusińskiego". Kobieca sztafeta 4x400 m z trzema mistrzyniami olimpijskimi w składzie awansowała do finału i była o włos od pobicia rekordu Polski. - W sobotę będzie bardzo pięknie - zapowiedziała w rozmowie z TVP Sport Małgorzata Hołub-Kowalik.
Polki wygrały swój bieg eliminacyjny i zapewniają, że mają jeszcze "zapas"
Jako pierwsza na zmianie pobiegła Anna Kiełbasińska, dla której był to pierwszy start na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polka znakomicie otworzyła rywalizację i w czasie 51,01 oddała pałeczkę Idze Baumgart-Witan. Nasza najwyższa biegaczka w sztafecie mknęła na bieżni niczym rakieta i wyprowadziła polski zespół na prowadzenie, pokonując dystans z wynikiem 50,24.
Na trzeciej zmianie pobiegła Małgorzata Hołub-Kowalik, która bardzo spokojnie kontrolowała bieg, utrzymując prowadzenie i zwalniając na ostatnich metrach, aby nie marnować zanadto energii i uzyskała rezultat 50,43. Jako ostatnia, jak zwykle pobiegła Justyna Święty-Ersetic. Nasza liderka otrzymała pałeczkę z dużym zapasem nad resztą stawki, dlatego nie dziwi fakt, iż miała najwolniejszy czas, który wyniósł 51,42, tym bardziej że Polka podobnie jak jej poprzedniczka również zwolniła na ostatnich metrach.
Ostatecznie polska sztafeta wygrała swój półfinał z czasem 3:23.10, co jest drugim najlepszym wynikiem w historii naszego kraju na tym dystansie wśród pań. "Aniołki Matusińskiego" miały murowaną szansę na pobicie rekordu Polski wynoszącego 3:21.89, należącego właśnie do tej ekipy, który został ustanowiony przez nasze zawodniczki na mistrzostwach świata w Dosze w 2019 roku. Polki wolały jednak zostawić siły na piątkową bitwę o medal.
- Być może pobiłybyśmy ten rekord. Małgosia (Hołub-Kowalik przyp. red) się oszczędzała, ja też. Na pewno mamy zapas. Także możemy zapowiedzieć, że będziemy mocno walczyły w sobotę - zapowiedziała w wywiadzie dla TVP Sport Justyna Święty-Ersetic.
"Aniołki Matusińskiego" uzyskały trzeci czas eliminacji i w sobotę pobiegną po medal
Wraz z Polkami do finału igrzysk olimpijskich w Tokio z ich półfinału awansowały również Kubanki oraz Belgijki. Bardziej istotne jest jednak to, jak wyglądały rezultaty w drugim z półfinałów, gdzie biegły rewelacyjne Amerykanki.
Zawodniczki zza Oceanu nie wystąpiły w najmocniejszym składzie, a i tak uzyskały najlepszy wynik wynoszący 3:20.86. Lepsze od naszych "Aniołków" okazały się również Jamajki i patrząc realnie, to właśnie z nimi nasze reprezentantki będą walczyły o srebro, choć rzecz jasna na starcie wydarzyć może się wszystko.
Finał zaplanowany jest na sobotę o godz. 14:30 czasu polskiego. Nasze reprezentantki podobnie jak przed finałem sztafet mieszanych, tak i teraz są w bojowych nastrojach i znów mówią, że nie pobiegły swojego maksimum. Zatem pozostała nam nic innego, jak tylko z niecierpliwością wyczekiwać soboty i trzymać mocno kciuki za Polki.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: