Swiatsportu.pl > Piłka nożna > Szalony mecz w Częstochowie. Cztery bramki w meczu Rakowa z Lechem
Łukasz Kowalski
Łukasz Kowalski 19.03.2022 07:47

Szalony mecz w Częstochowie. Cztery bramki w meczu Rakowa z Lechem

Projekt bez tytułu - 2021-09-12T203258.730
lechpoznan.pl

Ekstraklasa z przytupem zakończyła siódmą serię gier. Na stadionie w Częstochowie wicemistrz Polski Raków podejmował lidera tabeli Lecha Poznań. Gospodarze prowadzili już 2:0 w drugiej połowie, ale Poznaniacy w kwadrans doprowadzili do remisu. Znakomite widowisko w meczu na szczycie.

Ekstraklasa siódmą kolejkę ligową kończyła w Częstochowie, gdzie miejscowy Raków podejmował lidera tabeli Lecha Poznań. Dla gospodarzy to był pierwszy mecz po ponad dwóch latach na własnym stadionie z udziałem publiczności.

Początkowo wydawało się, że obecność miejscowych kibiców, a także kilku znanych osobistości jak m.in. byłego selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Brzęczka, a także byłego trenera Legii Warszawa Aleksanadara Vukovicia deprymuje rywali.

Ekstraklasa: Szalonyb mecz Lecha z Rakowem

Lechici od początku rzucili się do ataku, a piłkarze Marka Papszuna niespecjalnie im przeszkadzali. Bardzo aktywny od początku był debiutujący w barwach Lecha Adriel Ba Loua, który już w pierwszych minutach pokazał, że z miejsca może stać się nową gwiazdą ekstraklasy.

Lider Ekstraklasy powinien wyjść na prowadzenie już w piątej minucie spotkania. Mikael Ishak aż trzy razy z bliska uderzał na bramkę gospodarzy, ale dwukrotnie świetnie interweniował Vladan Kovacević, a na sam koniec piłkę z linii bramkowej wybił Milan Rundić.

Po dość nerwowym początku Raków zaczął wchodzić na swoje najwyższe obroty i coraz śmielej atakował bramkę strzeżoną przez Mickeya van der Harta. W 13. minucie w pole karne poznaniaków wpadł Fran Tudor, który chciał "nawinąć" Barry'ego Douglasa, ale Szkot popełnił błąd, zahaczył Chorwata i sędzia Szymon Marciniak bez wahania wskazał na 11. metr.

Rzut karny pewnym strzałem na gola zamienił Marcin Cebula. 25-latek jednak nie będzie tego meczu wspominał najlepiej. Jeszcze przed przerwą musiał zejść z powodu kontuzji, podobnie zresztą jak drugi z bohaterów Rakowa Rundić.

Lech stwarzał zagrożenie głównie za sprawą zrywów niezwykle aktywnego Ba Lua. Iworyjczyk mógł przypieczętować debiut pięknym golem zza pola karnego, ale jego strzał zatrzymał się na spojeniu słupka z poprzeczką.

Pod koniec pierwszej części Raków mógł jeszcze podwyższyć wynik spotkania. Najpierw van der Hart kapitalnie obronił strzał Patryka Kuna, a chwilę przed gwizdkiem na przerwę mocno z pola karnego uderzał Fabio Sturgeon, ale Holender poradził sobie także i z tym strzałem.

Lech odwrócił losy spotkania

Tuż po zmianie stron sytuacja Lecha ze złej zmieniła się w beznadziejną. Już trzy minuty po wznowieniu gry rzut wolny kapitalnie wykorzystali gospodarze. W pole karne dośrodkował Walerian Gwilia, piłkę zgrał Sturgeon, a całą akcję strzałem głową zakończył Sebastian Musiolik i Raków prowadził już 2:0.

Chwilę później podopieczni Marka Papszuna mogli, a nawet powinni rozstrzygnąć losy tej rywalizacji. Najpierw niepotrzebnie na strzał połasił się Musiolik, który w doskonałej sytuacji powinien zagrywać do lepiej ustawionego kolegi. W 56. minucie Sturgeon miał praktycznie pustą bramkę, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką.

Te niewykorzystane sytuacje błyskawicznie się zemściła. Już minutę później kapitalną akcją indywidualną popisał się świeżo upieczony reprezentant Polski Jakub Kamiński. 19-latek najpierw trafił w Kovacevicia, ale później instynktownie dośrodkował do Joao Amarala, który głową strzelił bramkę kontaktową.

Ta bramka całkowicie odmieniła grę poznaniaków. Najpierw Tomas Petrasek w ostatniej chwili zablokował strzał Ishaka, a chwilę później minimalnie chybił Kamiński. W tym momencie gra się otworzyła i co chwilę jedna z drużyn była blisko strzelenia gola.

Najpierw Wdowiak nie wykorzystał karygodnego błędu van der Harta, a chwilę później zagotowało się od emocji. Pedro Tiba brutalnie sfaulował Petraska i doszło do przepychanek w środku boiska. Dopiero po kilku minutach sędzia Marciniak uspokoił sytuację i zawodnicy wrócili do grania.

W 71 minucie po raz kolejny dał o sobie znać będący w bardzo dobrej formie Kamiński. 19-latek wpadł w pole karne i z dziecinną łatwością minął Petraska, który popełnił juniorski błąd, sfaulował lechitę i sędzia Marciniak po raz drugi tego dnia podyktował rzut karny. Ten pewnie wykorzystał Ishak i był już remis 2:2.

Raków 13 minut przed końcem spotkania mógł ponownie wyjść na prowadzenie, ale van der Hart fantastycznie zachował się przy strzale Gwilii. Jednak to Lech był bliżej wygrania tego spotkania. W 81 minucie po szybkim ataku Ishak dograł do Amarala, ale Portugalczyk nie trafił z pięciu metrów do pustej bramki. Akcja, którą można spokojnie zakwalifikować jako "piłkarskie jaja".

Ostatecznie szalony mecz zakończył się remisem 2:2. Lech z dorobkiem czternastu punktów umocnił się na prowadzeniu w tabeli Ekstraklasy. Natomiast Raków ma na koncie osiem "oczek" i zajmuje dziesiąte miejsce, ale piłkarze trenera Papszuna mają do rozegrania jeszcze dwa zaległe spotkania.

Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: 

Powiązane