Swiatsportu.pl > Siatkówka > Finał nie dla Polaków. Słoweńcy znów za mocni
Łukasz Kowalski
Łukasz Kowalski 19.03.2022 07:48

Finał nie dla Polaków. Słoweńcy znów za mocni

Pilne sport
ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER

Polska zagra o brązowy medal siatkarskich mistrzostw Europy. Biało-Czerwoni niesieni dopingiem w katowickim Spodku po raz kolejny nie potrafili pokonać Słoweńców i przegrali 1:3. Polacy do samego końca próbowali odwrócić losy spotkania, ale po dramatycznej końcówce to Słoweńcy zagrają w niedzielnym finale.

Polska do tej pory jak burza szła przez mistrzostwa Europy siatkarzy rozgrywane m.in. w naszym kraju. Biało-Czerwoni we wtorek rozbili Rosję 3:0, a na wygranie całego meczu potrzebowali zaledwie 1,5 godziny. W półfinale mierzyli się ze Słowenią, która dwa lata temu na tym samym etapie Euro Volleya zatrzymała naszych siatkarzy.

Podopieczni trenera Vitala Heynena już od początku potwierdzali, że w ostatnich dniach są wręcz w kosmicznej formie. Polacy nękali Słoweńców bardzo dobrą zagrywką oraz skutecznym mocnym atakiem, w którym królował Bartosz Kurek i Michał Kubiak.

Polska przegrała w półfinale

Po dość wyrównanym początku Polacy zaczęli budować swoją przewagę. Kapitalną serię z zagrywki zaliczył Jakub Kochanowski, który odrzucił Słoweńców od siatki. Biało-Czerwoni zdobyli aż sześć punktów z rzędu i zaczęli odjeżdżać rywalom. Słoweńcy mieli problemy z przyjęciem, ale stopniowo zaczęli odrabiać straty i w pewnym momencie Biało-Czerwoni mieli już tylko dwa punkty przewagi.

To była jedynie chwilowa słabość Polaków. Na swój najlepszy poziom w ataku zaczął wchodzić Leon, który z Kochanowskim świetnie współpracowali w bloku. Urodzony na Kubie Polak w końcówce dołożył kapitalną zagrywkę, znakomitą zmianę dał Łukasz Kaczmarek i Polacy wygrali pierwszego seta 25:17.

Druga partia podobnie jak pierwsza od początku była niezwykle wyrównana i gra toczyła się punkt za punkt. Słoweńcy początkowo potrafili jeszcze utrzymać dwa punkty przewagi nad Polakami, ale Biało-Czerwoni cały czas trzymali dystans. W porównaniu z pierwszym setem u naszych siatkarzy spadł procent przyjęcia, ale przy serwisie Leona znów wyszli na prowadzenie.

Biało-Czerwoni bardzo dobrze czytali grę Słoweńców i skakali do bloku, ale rywale sprytnie to obijali i grali blok-aut. Do tego Słoweńcy zaczęli trafiać z zagrywką i stopniowo zbudowali sobie trzypunktową przewagę. W końcówce to Biało-Czerwoni pokazali swoją regularność w zagrywce i Kurek swoimi "bombami" doprowadził do wyniku 20:20.

Horror nie dla Polaków

Widać było, że wypełniony po brzegi Spodek nakręca Polaków. Znów w końcówce na parkiecie pojawił się Kaczmarek, który po każdej swojej udanej akcji ekspresyjnie reagował z kibicami. Biało-Czerwoni mieli dwie piłki setowe w górze, ale Słoweńcy zdołali jeszcze doprowadzić do gry na przewagi. Ogromną wojnę nerwów wygrali Słoweńcy, którzy doprowadzili do remisu i kwestia awansu do finału wróciła do punktu wyjścia.

Słoweńcy na początku trzeciego seta dalej mocno ryzykowali na zagrywce i długo to ryzyko im się opłacało. Polacy mieli problem w przyjęciu, a do tego z zagrywki po naszej stronie nie trafiał nawet Leon i Słoweńcy wyszli na pięć punktów przewagi. Biało-Czerwoni wpadli w kryzys i nie potrafili znaleźć sposobu na to, jak z niego wyjść.

Słoweńcy złapali mnóstwo luzu, a gra naszych siatkarzy kompletnie się posypała. Biało-Czerwoni przegrywali już ośmioma punktami i dopiero wtedy trener Heynen zdecydował się na zmiany w składzie. Dobrze w mecz wszedł Kamil Semeniuk, który zmienił Kubiaka. W dalszym ciągu rywale rozbijali naszych siatkarzy zagrywką, a do tego zupełnie nie funkcjonował polski blok.

Słoweńcy nakręcali się z każdą minutą i grali wręcz koncertowo. Polacy ustępowali rywalom w każdym aspekcie gry. W trzecim secie nasi siatkarze zostali wręcz zdemolowani. Słoweńcy wygrali pewnie 25:16 i byli już o krok od finału.

Zaczęły wracać demony z igrzysk olimpijskich, gdzie Polacy w ćwierćfinale pewnie wygrali pierwszego seta z Francją, a później przegrali 2:3. Słoweńcy dalej fenomenalnie rozbijali nas zagrywką i do tego skutecznie blokowali niemal każdy nasz atak. W grze naszych siatkarzy wydać było zupełny brak pewności siebie i znów zdobywaliśmy punkty głównie po błędach rywali.

Polacy w końcu się obudzili. Kubiak swoimi kolejnymi atakami napędzał nasz zespół i kibiców zebranych na trybunach. Biało-Czerwoni zdobyli pięć punktów z rzędu i wyszli na skromne prowadzenie. Widać było, że nadzieja wróciła do polskiego zespołu i do kibiców zebranych na trybunach.

Każda kolejna udana akcja napędzała naszych siatkarzy. Wróciła skuteczna gra blokiem, a do tego znów Słoweńcy mieli problemy z naszą zagrywką. Ponownie częściej zaczęliśmy grać środkiem, gdzie królowali Kochanowski z Nowakowskim i Polacy wyszli na czteropunktowe prowadzenie.

Na boisku trwała istna wojna nerwów. Gra toczyła się punkt za punkt, ale co najważniejsze Polacy wciąż utrzymywali się na prowadzeniu. W samej końcówce Słoweńcy zdołali doprowadzić do wyrównania po 24 i znów czekał nas thriller. Znów tę wojnę nerwów wygrali Słoweńcy i to oni zagrają w niedzielnym finale.

Polska - Słowenia 1:3 (25:17, 30:32, 16:25, 35:37)

Polska: Kurek, Leon, Drzyzga, Kubiak, Kochanowski, Bieniek, Zatorski (libero) oraz Wojtaszek (libero)

Słowenia: T. Stern, Pajenk, Kozamernik, Vincić, Urnaut, Cebulj, Kovacić (libero)

Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: 

Powiązane