Marcin Lewandowski nie wystartuje już na kolejnych igrzyskach olimpijskich
Marcin Lewandowski znów miał pecha na igrzyskach olimpijskich. Tym razem już nie rywale, a zdrowie stanęło na drodze do sukcesu Polaka. Nasz biegacz do Tokio przyjechał z drobnym urazem, który pogłębił się w półfinale i 34-latek musiał zejść z bieżni. Podczas wywiadu po zakończeniu rywalizacji zdradził, że była to dla niego ostatnia olimpiada.
Marcin Lewandowski doznał kontuzji w trakcie dzisiejszego półfinału w biegu na 1500 m
Polak nie był jednak aż tak bardzo załamany tym, co się stało
Nasz najlepszy 1500-metrowiec wyznał, że nie wystąpi już na igrzyskach olimpijskich w Paryżu
Marcin Lewandowski marzył o tym, aby na igrzyskach olimpijskich wywalczyć medal. Nasz 34-letni biegacz ma na swoim koncie krążki ze wszystkich najważniejszych sportowych imprez, właśnie poza olimpiadą.
W Tokio się nie udało i nie uda się również w Paryżu. Polak zapowiedział, że zbliża się ku końcowi swojej kariery. Przyszły sezon będzie dla niego prawdopodobnie ostatnim, a dodatkowo mistrz Europy z 2010 roku ujawnił, że do Tokio przyjechał z kontuzją.
Marcin Lewandowski: prawdopodobnie przez kolce doznałem urazu
Polscy biegacze na igrzyskach olimpijskich w Tokio korzystają z nowej technologii, podobnie jak inne czołowe reprezentacje. Ich buty wyposażone są w karbonowe kolce, które pomagają w osiąganiu lepszych wyników. Jak zdradził w rozmowie z TVP Sport Marcin Lewandowski, to najprawdopodobniej przyczyniło się do pogłębienia jego urazu, którego doznał 9 lipca podczas zawodów w Monako i który towarzyszył mu od tamtego czasu.
- Dlatego w eliminacjach biegałem tu w starych kolcach. A teraz pobiegłem w tych kosmicznych, z karbonem. Są rewelacyjne, ale prawdopodobnie przez nie miałem problemy z łydką. Mówi się, że w nich się biega 1,5 sekundy szybciej. Chciałem je zostawić na finał, ale po eliminacjach okazało się, że stare kolce mam całkiem rozwalone. Musiałem zaryzykować i zapłaciłem za to bardzo wysoką cenę. Jestem na lekach przeciwbólowych, a mimo to mocno odczuwam ból - powiedział 34-latek.
To ogromny pech naszego zawodnika, który stwierdził, patrząc na czasy, że spokojnie byłby w stanie awansować do finału, nawet w międzyczasie "czytając książkę". Ale pech nie odstępował go na krok podzcas igrzysk w Tokio, ponieważ już w biegu eliminacyjnym nasz zawodnik został pociągnięty za koszulkę i przewrócony. Do półfinału dostał się dzięki protestowi uwzględnionemu przez sędziów. Arbitrzy uznali, że Polak w tej sytuacji został sfaulowany.
"Paryż? Nie ma co oszukiwać siebie, kibiców, sponsorów"
Marcin Lewandowski został zapytany podczas wywiadu TVP Sport o to, czy są szanse na to, że zobaczymy go na jeszcze jednych igrzyskach olimpijskich, czyli za trzy lata w Paryżu. Zawodnik udzielił jednoznacznej odpowiedzi.
- Nie ma takiej możliwości. Nie ma co oszukiwać siebie, kibiców, sponsorów. Ewentualnie w roli działacza, ha, ha. Zbliża się moment, w którym zacznę spędzać czas ze swoimi najbliższymi. Bardzo mi żal, że nie zdobędę olimpijskiego medalu, bo zasuwałem na to 10 lat. Jednak nie udało się, a ja podkreślałem, że bieganie to nie jest całe moje życie. Nie będę się załamywał, nie będę płakał, bo są rzeczy dla mnie ważniejsze niż bieganie. (...) Ludzie tracą najbliższych, tracą zdrowie, tracą domy, to jest prawdziwe nieszczęście, a nie brak awansu do finału igrzysk olimpijskich - powiedział brązowy medalista MŚ z 2019 roku, trzykrotny medalista ME i multimedalista halowych imprez.
Lewandowski podkreślił również, że czuje się znakomicie fizycznie, poza tą nieszczęsną kontuzją. Jeśli uraz łydki okaże się poważniejszy, to zawodnik nie będzie ryzykował i przedwcześnie zakończy sezon, aby przygotować się do kolejnego.
W nim 34-latek ma zamiar bronił srebra halowych MŚ i brązu MŚ na stadionie. To będą dla niego prawdopodobnie ostatnie starty. Dla polskiej lekkoatletyki jego odejście na sportową emeryturę będzie wielką stratą, gdyż Marcin Lewandowski to jeden z najwybitniejszych polskich biegaczy w historii i gwarant wielu medali.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: