Piotr Myszka grzmi, że sędziowie odebrali mu medal
Dziś przeżywamy wspaniały dzień, dzięki złotemu medalowi naszej sztafety mieszanej na dystansie 4x400 m. Medali mogło być jednak więcej, bowiem po złoto płynął także Piotry Myszka. Niestety w pewnym momencie sędziowie ściągnęli go z trasy przez falstart. Polak nie ma wątpliwości, że arbitrzy już przed startem "rozdali medale".
Piotr Myszka płynął po medal olimpijski w żeglarstwie klasy RS:X
Nasz reprezentant został niestety wycofany z ostatniego etapu przez falstart
Polak zarzeka się, że takowego nie popełnił i uważa, że sędziowie "rozdali medale"
Ostatecznie Myszka zakończył zmagania na szóstej pozycji
31 lipca 2021 roku zostanie przez polskich kibiców zapamiętany prawdopodobnie na zawsze. Polska sztafeta mieszana 4x400 m zdobyła złoty medal olimpijski, bijąc rekord olimpijski i rekord Europy.
Ten dzień mógł być jeszcze bardziej wyjątkowy za sprawą Piotra Myszki. Nasz żeglarz startujący w klasie RS:X był już niemal pewny medalu, które został mu odebrany. Niestety sędziowie stwierdzili, że Polak popełnił falstart, ale nasz zawodnik jest pewny, iż do tego nie doszło.
Reprezentant Polski został wycofany z ostatniego etapu wyścigu
Finałowe zmagania w żeglarskiej klasie RS:X na igrzyskach olimpijskich w Tokio obfitowały w dyskwalifikacje. W sumie na "ostatniej prostej" wycofano ze startu trzech zawodników. Ku rozczarowaniu polskich kibiców i samego zainteresowanego, w tym gronie znalazł się Piotr Myszka.
Nasz reprezentant było już niemal pewny medalu, który mógł mu już odebrać tylko naprawdę jakiś kataklizm. Myszka uważa, że nie popełnił falstartu i nie powinien zostać zdjęty z trasy.
Jego zdaniem start należało powtórzyć, o czym mówią przede wszystkim przepisy. Stało się inaczej i Polakowi oraz kibicom pozostaje już tylko gorzki smak rozczarowania.
Piotr Myszka twierdzi, że sędziowie pozbawili go medalu na igrzyskach olimpijskich
Nasz żeglarz oglądał powtórki i nie zauważył swojego błędu. Na dodatek Piotry Myszka jest bardzo zaskoczony tym, jak rozegrano tę sprawę.
- Dziwna sytuacja, bo normalnie taki start powinien zostać powtórzony. To chyba było wyłapywane z jakiegoś nagrania. Jak się zdejmuje trzech zawodników, to jest 30 proc. obsady, to nie jest to normalna sytuacja. Byłem rozgoryczony. Jadąc już z medalem, nagle podpływa do mnie motorówka, pokazuje flagę i wyścig się dla mnie kończy. Teraz wiem, że wystarczyło wystartować sobie samemu i to dawałoby srebrny medal. Stało się, jak się stało. Na końcu medale były dzielone przez sędziów - powiedział Polak w rozmowie z dziennikarzami.
Myszka wobec tej decyzji pozostaje bezradny. Przepisy w żeglarstwie są bowiem bardzo rygorystyczne. Jedyny protest można złożyć w dziesięć minut po zakończeniu wyścigu i to w sytuacji tzw. zadośćuczynienia. To jest możliwe tylko w ekstremalnych sytuacjach, gdy na przykład ratuje się komuś życie.
Reprezentant Polski musi się ostatecznie zadowolić "tylko" szóstym miejscem. Rozczarowanie jest ogromne, gdyż medal było już naprawdę na wyciągnięcie ręki.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: