Puchar Polski. Było blisko sensacji. Legia uciekła spod topora
Puchar Polski. Legia Warszawa na wyjeździe wygrała 2:1 z Motorem Lublin i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Mistrzowie Polski długo przegrywali, ale w drugiej połowie zdołali odpowiedzieć drugoligowej drużynie. Bohaterem został 18-letni Szymon Włodarczyk, który strzelił bramkę na wagę awansu.
Puchar Polski do tej pory był jedynymi rozgrywkami, w których Legia Warszawa radziła sobie bez większych zarzutów. Mistrzowie Polski pokonali Wigry Suwałki (3:1) i Swit Skolwin (1:0), a w 1/8 finału trafili na drugoligowy Motor Lublin.
Puchar Polski: Legia Warszawa w ćwierćfinale
Stołeczna drużyna od kilku miesięcy znajduje się w głębokim kryzysie, ale w niedzielę pojawił się mały promyczek nadziei. Legia wygrała z Jagiellonią 1:0 i z umiarkowanym optymizmem mogła przystąpić do pucharowego starcia z ósmym zespołem drugiej ligi.
Legioniści próbowali szybko pokazać, że różnica przemawia na ich korzyść i już w drugiej minucie swoimi umiejętnościami musiał wykazać się Sebastian Madejski. Swoje okazje mieli Tomas Pekhart, czy Andre Martins, ale zabrakło im skuteczności. O ile jeszcze w ofensywie gra Legii jeszcze jakoś wyglądała, to w obronie ponownie mistrzowie Polski wyglądali zbyt bojaźliwie.
Niezdecydowanie obrońców Legii już w 15. minucie wykorzystał Motor Lublin. Mateusz Wieteska z Maikiem Nawrockim nie potrafili wybić piłki z własnego pola karnego i ta w ostateczności padła łupem Michała Fidziukiewicza. Napastnik Lublinian uderzył mocno z sytuacyjnej piłki i wyprowadził swój zespół na prowadzenie.
Po starcie bramki mistrzowie Polski nie potrafili odgryźć się rywalowi. Motor starał się pójść za ciosem i szybką kilkupodaniową akcją przedostać się pod pole karne Legii. Znakomitą okazję miał Tomasz Swędrowski, ale nie trafił czysto w piłkę. W 23. minucie wyrównać mógł Pekhart, ale jego strzał głową minimalnie minął słupek bramki Motoru.
Wielkie emocje zbyt mocno udzieliły się miejscowym kibicom, którzy w pewnym momencie urządzili pokaz pirotechniki. Swoim skandalicznym zachowaniem fani doprowadzili do zadymienia całego boiska a w konsekwencji przerwania spotkania. W 33. minucie spotkania piłkarze obu zespołów zeszli do szatni czekając na rozwój sytuacji. Dopiero po kilkunastu minutach sytuacja się opanowała i piłkarze mogli wrócić na murawę.
Po wznowieniu gry mistrzowie Polski rzucili się do ataku. Gra praktycznie cały czas toczyła się na połowie gospodarzy, którzy musieli się zdecydowanie cofnąć. Jednak Legii brakowało pomysłu na przedostanie się w pole karne rywali. Najwięcej zagrożenia swoimi strzałami z dystansu stwarzał Josue, ale piłka nie chciała wpaść do siatki. Gospodarze ofiarnie, choć jeszcze nie desperacko, momentami wybijali piłkę jak najdalej od własnej bramki, ale do przerwy prowadzili 1:0.
Legia uciekła spod topora
Motor od początku drugiej połowy uporządkował grę i nie dopuszczał Legii pod własne pole karne. Zamieszanie starał się robić wprowadzony po przerwie Filip Mladenović, ale długo niewiele z tego wynikało.
Serb w 55 minucie dograł do Luquinhasa, który był ok. 30 metrów od bramki. Brazylijczyk przyjęciem minął rywala i kapitalnym strzałem wewnętrzną częścią stopy umieścił piłkę w samym okienku. Madejski tylko wzrokiem odprowadził piłkę do siatki.
Gospodarze po stracie bramki wyżej wyszli na połowie Legii i nie chcieli pozwolić rywalom nabrać tempa. Widać było, że mają pomysł na to spotkanie i starali się go egzekwować. W 63. minucie błąd bramkarza Motoru mógł wykorzystać Bartosz Slisz, ale piłka po jego strzale minimalnie poleciała nad poprzeczką.
Legia stopniowo zaczęła coraz bardziej przeważać na murawie i kolejny gol dla mistrzów Polski zaczął unosić się w powietrzu. To potwierdziło się w 72. minucie, choć z pomocą bramkarza Motoru. Madejski popełnił błąd przy dośrodkowaniu z rzutu rożnego, co wykorzystał wprowadzony chwilę wcześniej Szymon Włodarczyk, który strzałem głową wyprowadził zespół na prowadzenie.
Zaledwie chwilę później 18-latek po raz drugi strzałem głową umieścił piłkę w siatce, ale w momencie podania był na spalonym i sędzia po konsultacji z systemem VAR słusznie nie uznał gola. Motor walczył o doprowadzenie do wyrównania, ale legioniści nie dawali się zaskoczyć.
Podopieczni trenera Gołębiewskiego w ostatnich minutach już nie forsowali tempa i kontrolowali grę w środkowej strefie boiska. Doskonałą okazję do strzelenia bramki i zamknięcia meczu miał Mahir Emreli, ale w sytuacji sam na sam trafił prosto w bramkarza. Legia wygrała 2:1 i zameldowała się w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: