Tomasz Kryka - trener, który stoi za sukcesem polskich kajaków apeluje do polskich władz
Polskie kajakarki znakomicie pokazały się na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Nasze reprezentantki wywalczyły dwa medale - srebrny i brązowy, ale to może być dopiero początek sukcesów Polaków w tej dyscyplinie. Tomasz Kryka, który stoi za tymi wynikami, apeluje do polskich władz, aby te mocniej wsparły finansowo ten sport mający niemały potencjał.
Polskie kajakarki wywalczyły dwa medale na olimpiadzie w Tokio
To pokazuje, że w tej dyscyplinie w naszym kraju drzemie duży potencjał
Trener Tomasz Kryka miał lukratywną ofertę z Chin, ale wolał zostać w Polsce
Szkoleniowiec apeluje do polskich władzy, aby te mocniej wsparły finansowe nasze kajaki
Polskie kajakarki zdobyły dziś brązowy medal w czwórce na 500 m. Kilka dni wcześniej to właśnie przedstawicielki tej dyscypliny, a dokładnie Karolina Naja i Anna Puławska otworzyły worek z medalami, zdobywając srebro (więcej tutaj) i były także w składzie "brązowej" ekipy.
Za tymi sukcesami stoi trener Tomasz Kryka. Szkoleniowiec ma kilka pomysłów na to, jak popchnąć ten sport w naszym kraju jeszcze mocniej do przodu. Na to rzecz jasna potrzebne są pieniądze, dlatego Kryka apeluje do polskich władz o wsparcie w postaci sponsoringu jednej ze spółek skarbu państwa.
Tomasz Kryka czuje niedosyt i apeluje do polskich władz
Twórca znakomitych występów naszych kajakarek na igrzyskach olimpijskich w Tokio ma kilka pomysłów na to, jak usprawnić funkcjonowanie i szkolenie tej dyscyplinie w naszym kraju.
- Jest niedosyt. Już mam pomysł na małe reformy. Mam już parę wniosków, które przeleję na papier i może władze polskiego sportu się nad tym pochylą. A może uznają, że wszystko jest okej, skoro cała olimpijska kadra skończy igrzyska, mając 14 czy 15 medali. Może oni stwierdzą, że nie należy nic zmieniać - powierdział Tomasz Kryka w wywiadzie dla sport.pl.
- Oczekuję, żeby kajakarki też zostały docenione i miały sponsora tytularnego w postaci spółki skarbu państwa. Poza Martą Walczykiewicz i Karoliną Nają reszta nie była objęta taką opieką. Ktoś powie, że to niszowa dyscyplina? Jeżeli weźmiemy kajakarstwo jako turystykę, rekreację, to mamy całkiem fajny sport. Zawsze na świeżym powietrzu, blisko z naturą, zdrowa energia. To czemu Enea miałaby nie pomóc? - dodał szkoleniowiec naszej kadry.
Kryka dodał również, że nie miał powodów do narzekania, że teoretycznie nie brakowało im niczego. Niestety, kiedy jednak popatrzył na inne reprezentacje, to dostrzegł, że tam nie ma miejsca na bylejakość, co naszym przypadku nie jest już tak oczywiste.
Szkoleniowiec mógł zarabiać dużo więcej w Chinach, lecz został w Polsce
Tomasz Kryka w rozmowie z serwisem sport.pl przyznał, że w Tokio brakowało mu pani analityk do badań krwi i dodał, iż nie mogła ona przyjechać z "jakichś przyczyn", mając na myśli ironicznie alibi, jakim dla działaczy jest pandemia.
- O wiele rzeczy wnioskowałem już przed pandemią i już wtedy widziałem różne zaniechania. (...) Ja mogę wszystko spinać, ale musimy mieć zespół fizjoterapeutów, trzy-cztery osoby i tu mamy dwie panie. Mamy też trenera przygotowania ogólnego, który jest też trochę jak nasz psycholog, mamy kinezjologa, lekarza, specjalistę z Instytutu Sportu - mówił szkoleniowiec.
Kryk zdradził także, że w lutym 2020 roku miał ofertę z Chin. Trener nie chciał jednak rozstawać się z Polską, gdyż tutejsze "więzi emocjonalne są takie, że byłoby mu trudno".
- Dla 10 tysięcy złotych nie warto. I co? Żony bym wcale nie widział. Byłbym tam, daliby mi bilet, żebym raz w roku do Europy sobie przyleciał. No może dwa razy. Nie, nie chcę tego - powiedział na łamach sport.pl.
Ostatecznie Tomasz Kryka został i poprowadził nasze kajakarki do dwóch medali. Takich sukcesów może być więcej, a tak duże zaangażowanie i umiejętności szkoleniowca należy wykorzystać, tylko potrzeba wsparcia ze strony państwa.
Artykuły polecane przez redakcję Świat Sportu: